Seria wpisów oglądamy (wcześniej "do oglądania") to nie zbiór recenzji z fachową opinią o grze aktorskiej i montażu. Nie znam się na tym, ale lubię oglądać filmy. Tu są tylko moje świeże przemyślenia nawet nie próbujące udawać porządnych recenzji. Chcę Wam ułatwić wybór przedstawiając te filmy, których nie wyłączyłam po 10 minutach.
Czarny łabędź
Nina (Natalie Portman) jest baletnicą. Poznajemy ją gdy walczy o zagranie głównej roli- białego i czarnego łabędzia w balecie Piotra Czajkowskiego "Jeziorze Łabędzi". Dziewczyna jest ambitna, spokojna i ułożona. Mieszka tylko z apodyktyczną matką (byłą baletnicą, po której prawdopodobnie "odziedziczyła" pasję). Jej różowy pokój z masą pluszaków i białymi mebelkami nawet dla mnie jest za słodki. Nina idealnie pasuje do roli białego łabędzia. Zagranie czarnego- podstępnego, pewnego siebie, uwodzicielskiego sprawia jej wielki problem. Ale ona dąży do perfekcji i nawet nie zauważa, gdy historia z baletu Czajkowskiego przestaje być tylko fikcyjną bajeczką o łabędziach.
Zdjęcie pochodzi z dawnych czasów, gdy podczas Świąt padał śnieg, po wieczerzy wigilijnej były prezenty, a zaraz potem- kolędowanie. Ta tajemnicza nazwa oznacza tradycję, wedle której przebrane dzieci (ja zawsze byłam pastuszkiem, albo murzynkiem (!), a jak byłam malutka to strasznie się bałam śmierci z kosą) chodzą do okolicznych domów, śpiewają kolędy, mówią wierszyki, składają życzenia i dostają za to cukierki i drobne pieniądze. Zjawisko to jest dalej obecne w niektórych miejscowościach. Z przykrością stwierdzam, że nie we Wrocławiu, bo "wypłata" była warta chodzenia dwóch godzin w ciemnościach, po mrozie, w śmiesznych czapkach znalezionych w dziadkowej szafie.
W tamtym roku w ogóle zapomniałam wysłać kartki. W tym mam kilka dni wolnego przed Świętami, więc nie dość że zamierzam je wysłać, to jeszcze zrobić. Moje zdolności artystyczne są bardzo przeciętne, dlatego ograniczyłam się do trójkątów i nadziei, że chociaż moje dobre chęci zostaną docenione. Przedstawiam kilka moich, dość minimalistycznych, a zarazem bardzo tanich pomysłów oraz inspiracje znalezione w internecie.
Dobry wieczór! Zima jest najmniej lubianą przeze mnie porą roku, ale jako że tytuł bloga zobowiązuje do nie marudzenia, to za Pollyanną znalazłam plus w jednym z największych jej (zimy) minusów. (Odwrotnie robiłam podczas ukochanej wiosny). Dzień jest krótki. Jadę do szkoły przed wschodem Słońca, wracam o zachodzie. Coraz rzadziej chodzę na dłuższe spacery, albo rolki. Poza tym bez naturalnego światła jest ponuro, smętnie, demotywująco, no i kości się łamią. Ale jest jedna wielka zaleta- nocne miasto za dnia! Wygląda zupełnie inaczej niż przed zachodem Słońca- majestatycznie, mrocznie, abstrakcyjnie, świątecznie- w zależności od miejsca i przede wszystkim oświetlenia. A na nie władze Wrocławia nie oszczędzają pieniędzy podatników.
Zapraszam na nocny spacer po najważniejszych miejscach we Wrocławiu.
Trzeba zacząć myśleć o prezentach. Przydałby się też nowy, ciepły sweter. Telefon właściwie też już ledwo zipie. No i muszę w końcu kupić torbę na aparat!
Tylko skąd wziąć na to wszystko pieniądze jeśli nikt nie chce zatrudnić 17-latki? Tym bardziej tylko na weekendy. Jednak jest kilka takich "prac".
Wychowałam się na słuchowiskach radiowych. Każdy mój wieczór wyglądał tak samo: "Wieczorynka" w telewizji, mycie zębów, przebranie się w piżamę, modlitwa, "Radio Dzieciom". Najpierw była audycja radiowa na jakiś temat, piosenki i zagadki. Kto dodzwonił się do radia i dobrze odpowiedział mógł wygrać nagrody. Paczka z "Jedynki" dotarła do mojego domu chyba 5 razy. Większość książek z tamtego okresu życia wygrałam albo w radiu, albo innym konkursie.