Prawdę mówiąc nie wiem nawet, czy maj już się skończył. Uwielbiałam ten miesiąc. Aż zaczęły się egzaminy semestralne. Straciłam chęć do wstawania z łóżka. Nie wiem dlaczego tak na nie zareagowałam. Niepotrzebnie chciałam dopasowywać swoje życie pod nie. Nigdzie nie wychodziłam, porzuciłam swoje fitnessowe wyzwanie i dużo innych pożytecznych rzeczy wymawiając się brakiem czasu. Siedzenie przez cały dzień w domu wcale mi nie pomogło. Udawałam przed samą sobą, że się uczę. Górka papierków po czekoladkach rosła. Wyrzutów sumienia również. Nie wspominając o liczbie zrobionych selfie z kalkulatorem, liczydłem czy sinusem :D
Jeszcze prostsze, jeszcze tańsze, jeszcze piękniejsze...
Dzisiaj pokażę jak zrobić wazon w 2 krokach.
Od wizyty w miejscu, które zaraz zobaczycie minęły już 2 tygodnie. Wybierając zdjęcia do tego wpisu ponownie przeniosłam się nad Ren, do Alzacji- krainy średniowiecznych miasteczek. Było nam dane zwiedzić tylko jedno z nich. Strasburg słynący z europarlamentu i katedry. Tego pierwszego nie zobaczyłam nawet z zewnątrz, ale wejścia do przepięknej, gotyckiej świątyni nie mogłam sobie odpuścić. Nawet mimo tego, że nie było jej w programie zwiedzania. Tę architektoniczną perełkę zostawiam na koniec.
Plac Gutenberga, jego pomnik, karuzela, a w tle katedra. |
Były Niemcy, Francja, Szwajcaria czas na resztę Europy! Na pewno za parę lat zakładka "podróże" będzie nią wypełniona. Ostatnio zadowoliła mnie jej miniaturowa wersja. Zapraszam na fotowycieczkę po Europa-parku!
Ren to całkiem duża rzeczka przepływająca przez 6 państw. W ciągu tygodnia miałam okazję znaleźć się na terytorium trzech z nich. Dziś opowiem co widziałam nad brzegiem Renu w kraju czekolady, sera i scyzoryków!
Wypoczęta po podróży i pierwszym dniu w Niemczech z samego rana udałam się na pyszne śniadanko. Zjadłam muesli z truskawkami. (Te owoce były wszechobecne w domu, w którym mieszkałam!). Pełna sił poszłam z moją niemiecką koleżanką na przystanek. Autobus, którym jechałyśmy nie wyglądał jak nasz publiczny, raczej jak autokar. Na pewno dużą jego zaletą jest to, że można się w drodze zdrzemnąć. Gdy dojechałyśmy do Einstein Gymnasium okazało się że jako nieliczne wybrałyśmy ten środek transportu. Na szkolnym dziedzińcu stało kilkaset rowerów!
Nadszedł czas na opisanie najlepszych dni tego roku. Długo czekałam na ten wyjazd. To był mój pierwszy raz w Niemczech, dlatego nawet w autokarze się nie nudziłam i robiłam zdjęcia "obcej" ziemi. Mijaliśmy elektrownie, pola pełne... paneli słonecznych, urokliwe zamki na wzgórzach i pasma gór. Wjeżdżaliśmy też do niemieckich miast takich jak: Hanau, Mannheim, Heidelberg, Baden-Baden. Niestety zdjęcia robione przez szybę jakością nie powalają, dlatego pokazuję tylko kilka z nich.
Dzisiaj napiszę o jeszcze jednym prawie, które jest bardzo ciekawe, a zarazem jego znajomość może ułatwić organizację i zarządzanie czasem.
Zasada Pareto
Zasada opisująca wiele zjawisk, w których 20% badanych obiektów związanych jest z 80% pewnych zasobów.
Brzmi sztywno i niezrozumiale, więc kilka przykładów:
- 20% klientów przynosi 80% zysków
- 20% kierowców powoduje 80% wypadków
Ciągle się spieszę. Kalendarz pęka w szwach od wydarzeń, planów i zadań. Nie mam czasu. Stop. Właśnie go znalazłam! Dziwne, ale im więcej rzeczy na mojej liście to do, tym większy procent tych wykreślonych pod koniec dnia.
Dzisiaj wybrałam się do Opola w celach prywatno-"zawodowo"-turystycznych. W końcu realizacja jednego z dawno zapisanych pomysłów może ruszyć z miejsca. Jak mi się uda, to w podsumowaniu czerwca będę mogła się pochwalić czymś więcej niż zdaniem z fizyki. (Tak, jestem optymistką.) Miasto nie wywarło na mnie wielkiego wrażenia. Może z powodu przytłaczającej pogody, a może widziałam niewłaściwe miejsca (w sumie-tylko Starówkę).
Za kilka godzin wyruszam w dużo dalszą podróż, bo aż na granicę niemiecko-francuską. Zamierzam przywieźć kilka gigabajtów zdjęć i wspomnień, którymi na pewno podzielę się po powrocie. Podczas mojej nieobecności w kraju, na blogu ukażą się dwa nowe teksty z kategorii "czas". Przeczytacie o prawach, które rządzą naszym zorganizowaniem. Tego jak bardzo są prawdziwe doświadczyłam w ostatnich dniach.
Za kilka godzin wyruszam w dużo dalszą podróż, bo aż na granicę niemiecko-francuską. Zamierzam przywieźć kilka gigabajtów zdjęć i wspomnień, którymi na pewno podzielę się po powrocie. Podczas mojej nieobecności w kraju, na blogu ukażą się dwa nowe teksty z kategorii "czas". Przeczytacie o prawach, które rządzą naszym zorganizowaniem. Tego jak bardzo są prawdziwe doświadczyłam w ostatnich dniach.
Z drobną pomocą 7343 innych osób w czwartek pobiłam rekord Guinessa! Wrocławską tradycją jest już coroczne granie utworu Jimi'ego Hendriksa "Hej Joe". Za pierwszym razem, 11 lat temu utwór wykonało 588 gitarzystów. Każdego roku Wrocławianie coraz liczniej przybywają na rynek.
Kiedyś wspominałam, że próbuję grać na gitarze. Od tamtego czasu za dużo się nie nauczyłam, ale konieczne pięć akordów do "Hej Joe" znam. Co z tego, że zanim moje palce z C przejdą na G inni są 3 akordy dalej? Najważniejsza jest dobra zabawa!