-Lepiej się obudź, bo tata jedzie na narty- te słowa wyrwały mnie ze snu o 6:30.
Czyli jednak 7% moich ferii spędzę tam, gdzie powinnam :)
Jedziemy do Czarnej Góry!
Uwaga! Z sensem (chyba) zaczynam pisać od 4 akapitu!
Lubię wstać w ferie przed 4 i gdy cały świat śpi (przynajmniej ten świat od wschodnich stanów USA po zachodnią Rosję) zaparzyć zieloną herbatę i usiąść na wielkiej pufie pod kocykiem, z komputerem lub książką. Nikomu nie chce się mi o tej porze przeszkadzać, wyciągać na dwór, czy sugerować sprzątanie.
Poczytam kilka blogów czołowych polskich blogerów, a potem wpadnę do swojego małego miejsca w internecie. Ucieszę się, że cyfra wejść zwiększyła się o 5 przez noc. Lubię gości. Później wejdę w listę wpisów. Mam kilka rozpoczętych, ale brak weny i chęci na ich ładne zakończenie.
Po przydługim wstępie powinnam zacząć pisać o tym, co w tytule, ale jeszcze go nie wymyśliłam i dalej stukam w klawiaturę mając nadzieję, że jej dźwięk przybliży mnie do jakiegoś pomysłu.
Dwa dni temu były Walentynki. Tak, wiem, szybka jestem. Wciągu tych dwóch dni mój blogowy czytnik zapełnił się wpisami o tym "święcie". Wieczorem było mi już od tego niedobrze. Nie od serduszek, różu i miłości, ale hejtów na owe rzeczy, które całą słodycz okryły goryczą.
Lektury mało kogo cieszą. Jedni po prostu nie lubią czyta. Inni lubią, ale to na co mają ochotę, a nie to, co narzuci podstawa programowa. Należę do drugiej grupy, ale zdarza mi się okazać wdzięczność Podstawie Programowej, bo bez jej reżimu nie sięgnęłabym po książki, które są naprawdę dobre. Poniżej ranking ulubionych lektur z podstawówki i gimnazjum. Za 2 i pół roku ukaże się ranking licealny (na razie nie mogę powiedzieć bym czytała Króla Edypa, czy Mistrza i Małgosię z zapartym tchem).
Po dziwnym tygodniu wypełnionym wszystkimi możliwymi emocjami, ale żadnymi konkretnymi działaniami postanowiłam nie zmarnować kolejnego dnia. Zaczęłam od prostego postanowienia: przed 12 nie włączę wifi.
Zapomniałam wyłączyć budzik, więc zadzwonił o 5. Posłuchałam pięknej piosenki i spałam dalej. O 7 obudził mnie zapach kakao. Po zjedzeniu rogalików zrobiłam to, na co nigdy w tygodniu nie mam czasu, bo muszę zrobić rzeczy ważniejsze, tj. zobaczyć kto ma dość życia na snapchacie, kto nowe buty na instagramie i kto nowego partnera na facebooku.
Wielki Mike
Piękny! Sam tytuł mnie nie zachęcił, musiałam obejrzeć trailer. Film opowiada autentyczną historię Michaela Lewisa- gdzieś przeczytałam, że był późniejszą gwiazdą footballu, ale piszą o nim tylko na angielskiej Wikipedii, więc mam co do tego wątpliwości. Ale do rzeczy. Mike jest czarnoskórym synem narkomanki. Nie potrafi odnaleźć się w jakże innym społeczeństwie. Pewnego dnia jednak, ze slumsów trafia do domu bogatej kobiety, która postanawia się nim zająć. Za tę rolę Sandra Bullock otrzymała Złotego Globa i Oskara.
Film należy do kategorii biograficznego dramatu sportowego. Reżyser jednak bardziej niż na drodze do kariery, skupia się na pokazaniu wielkiej mocy dobra.
Piękny! Sam tytuł mnie nie zachęcił, musiałam obejrzeć trailer. Film opowiada autentyczną historię Michaela Lewisa- gdzieś przeczytałam, że był późniejszą gwiazdą footballu, ale piszą o nim tylko na angielskiej Wikipedii, więc mam co do tego wątpliwości. Ale do rzeczy. Mike jest czarnoskórym synem narkomanki. Nie potrafi odnaleźć się w jakże innym społeczeństwie. Pewnego dnia jednak, ze slumsów trafia do domu bogatej kobiety, która postanawia się nim zająć. Za tę rolę Sandra Bullock otrzymała Złotego Globa i Oskara.
Film należy do kategorii biograficznego dramatu sportowego. Reżyser jednak bardziej niż na drodze do kariery, skupia się na pokazaniu wielkiej mocy dobra.