4 dni przed wyjazdem okazuje się, że zamiast dwóch, kupiłyśmy tylko jeden bilet z Warszawy do Wilna i z powrotem, na tej dziewięciogodzinnej trasie polski bus nie daje nawet bułeczki, a nasz rzekomo 3 gwiazdkowy hotel najpierw zgubił naszą rezerwację, a potem uraczył nas apartamentem małżeńskim z retro meblami (tzn. rodem z PRLu). Co jeszcze zdziwiło nas podczas szalonej wyprawy na wschód?
Odmawiamy dziesiątkę różańca klęcząc wokół łóżka. Stasiu biega wokół radośnie pokrzykując. On jeszcze nie rozumie.