Uwaga! Z sensem (chyba) zaczynam pisać od 4 akapitu!
Lubię wstać w ferie przed 4 i gdy cały świat śpi (przynajmniej ten świat od wschodnich stanów USA po zachodnią Rosję) zaparzyć zieloną herbatę i usiąść na wielkiej pufie pod kocykiem, z komputerem lub książką. Nikomu nie chce się mi o tej porze przeszkadzać, wyciągać na dwór, czy sugerować sprzątanie.
Poczytam kilka blogów czołowych polskich blogerów, a potem wpadnę do swojego małego miejsca w internecie. Ucieszę się, że cyfra wejść zwiększyła się o 5 przez noc. Lubię gości. Później wejdę w listę wpisów. Mam kilka rozpoczętych, ale brak weny i chęci na ich ładne zakończenie.
Po przydługim wstępie powinnam zacząć pisać o tym, co w tytule, ale jeszcze go nie wymyśliłam i dalej stukam w klawiaturę mając nadzieję, że jej dźwięk przybliży mnie do jakiegoś pomysłu.
Mam ferie. Nigdzie mi się nie spieszy. Nic nie muszę. W pokoju panuje nieznany w dni robocze porządek. Słucham Jamesa Blunta i cieszę się, że tu jestem.
Niby tylu moich rodaków jest teraz w Alpach, albo chociaż Tatrach. Fashionelka i Kominek dopiero wrócili z tropikalnych wysp, Jessica z miesięcznego pobytu w USA, a ja siedzę w mieście, w zacofanej Polsce.
I cieszę się, że jestem tu, a nie nieco bardziej na wschód. Za oknem co jakiś czas usłyszę pociąg, ale nie wybuchy. Za dwie godziny mój tata wyjdzie z domu, ale nie będę się musiała bać, czy jeszcze go zobaczę.
źródło: |
Mogłabym urodzić się w Pakistanie, gdzie nie musiałabym się martwić o wcieranie jedwabiu we włosy, bo i tak nie mogłabym ich pokazywać. Łącznie z 95% reszty mnie. Może właśnie sprzątałabym w rodzinnym domu i myślała o mężczyźnie, którego wybrał mi ojciec. O ciemnych oczach i brodzie. Jutro miałabym zostać jego trzecią żoną.
Mogłabym właśnie wstawać wraz ze Słońcem w Republice Środkowoafrykańskiej i wraz z otwarciem oczu przypomnieć sobie o rzeczywistości. O zmarłym tydzień temu pierworodnym synku, o mężu na wojnie i chorzej siostrze. Próbowałabym też przypomnieć sobie o ostatnim zjedzonym obiedzie. Ale nie byłoby to już takie proste.
Mogłabym być nawet w krainie marzeń - Nowym Jorku, gdzie jeszcze przez 15 minut będzie "wczoraj". Ale nie w minimalistycznie urządzonym apartamencie na Manhattanie. Trochę dalej i niżej. Chciałabym zasnąć. Nie myśleć o tym skąd wziąć pieniądze na jedzenie i narkotyki oraz zastanawiać się dlaczego mój chłopak jeszcze nie wrócił do "domu".
źródło: http://mikecorthell.blogspot.com |
Tak, mieszkam w zacofanej Polsce, o której istnieniu niektórzy nawet nie wiedzą. Rząd kradnie, dziura budżetowa się powiększa (jej liczba na drogach też) i nie dożyję do emerytury. Sprzedali nas Chińczykom, Rosji i Niemcom. Jest beznadziejnie. Inni mają lepiej. To niesprawiedliwe. W dodatku skończyła mi się lista odtwarzania, herbata wystygła, a ja dalej nie mam pomysłu na tytuł.
Po 27 godzinach wiszenia w internetowej przestrzeni tekst doczekał się tytułu! Chociaż i bez niego stał się 6. z najczęściej czytanych wpisów. Dziękuję wszystkim za zainteresowanie i miłe słowa, a przede wszystkim Jackowi za zepsucie mi puenty i wymyślenie tytułu, a tu piosenka będąca inspiracją :)
4 miesiące później: wpis napisany bez pomysłu i początkowej weny stał się najchętniej czytanym. Ma 2 razy wejść niż drugi najpopularniejszy. Potwierdza się powiedzenie „Jeżeli masz zamiar czekać na motywację to zacznij pisać i lepiej niech motywacja zastanie Ciebie przy robocie”.
Po 27 godzinach wiszenia w internetowej przestrzeni tekst doczekał się tytułu! Chociaż i bez niego stał się 6. z najczęściej czytanych wpisów. Dziękuję wszystkim za zainteresowanie i miłe słowa, a przede wszystkim Jackowi za zepsucie mi puenty i wymyślenie tytułu, a tu piosenka będąca inspiracją :)
4 miesiące później: wpis napisany bez pomysłu i początkowej weny stał się najchętniej czytanym. Ma 2 razy wejść niż drugi najpopularniejszy. Potwierdza się powiedzenie „Jeżeli masz zamiar czekać na motywację to zacznij pisać i lepiej niech motywacja zastanie Ciebie przy robocie”.
9 komentarze
Ciekawy wpis. Ja wole mieszkac w zacofanej Polsce. Mimo ze caly czas jestesmy okradani, mamy wolnosc, troche pieniedzy na przezycie, mozemy wychodzic za maz za kogo chcemy i nie dotykaja nas wojny. Ciesze sie ze urodzilam sie w Polsce, bo wszedzie jest tylko gorzej.
OdpowiedzUsuńhttp://straight-from-inside.blogspot.com/ Moglabys skomentowac moja notke na blogu zatytuowana "Life is BEAUTIFUL!" ? Jest ona wedlug mnie najlepsza moja notka. Bardzo sie nad nia napracowalam a nikomu nie chce sie przeczytac tego wpisu.
A ja nie lubię Polski i zamierzam przenieść się do Norwegii :-) , fajny post zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńwww.elNorway.blogspot.com
dobre :)
OdpowiedzUsuńBoli mnie to, co dzieje się na Ukrainie. Od dziada-pradziada moje korzenie wywodzą się właśnie zza naszej wschodniej granicy. Dla nich ta wojna jest jedynym rozwiązaniem. Nie popieram niektórych metod, tak wielkiego rozlewu krwi i braku porozumienia...ale liczę, że się im uda, chcę, żeby byli wolni.
OdpowiedzUsuńZapraszam http://okiemwilka.blogspot.com
Ja tam cieszę się, że mieszkam w Polsce. W przyszłości pewnie wyemigruję gdzieś na zachód, ale to tutaj się urodziłam i kocham to miejsce.
OdpowiedzUsuńJa też lubię czasem usiąść przy laptopie w środku nocy i przeglądać blogowe czeluści. Ma to swój urok.
Masz świętą rację. Polska może nie jest super fajna, ale prowadzimy w niej normalne życie na wyższym czy niższym poziomie. Mądrze piszesz i masz świetny styl. Będę tu wpadać częściej <3
OdpowiedzUsuńhttp://w-i-z-a-r-d-s.blogspot.com/ Może wpadniesz?
Bardzo fajnie napisane :)
OdpowiedzUsuńTeż cieszę się, że mieszkam tutaj i że mam, co mam :))
zajebisty wpis Marta !
OdpowiedzUsuńcałkiem ciekawe przemyślenia :)
OdpowiedzUsuń