Co wyszło, a co nie w 2016

By Marta Deląg - 19:29

podsumowanie 2016

Rok temu, w przerwie od porządków i pieczenia pierników, postanowiłam spisać moje marzenia, plany i cele na 2016 rok.
Dlaczego nie postanowienia? Bo zawsze było mi trudno określić, czy ich faktycznie dotrzymuję. Przecież zawsze mogę uczyć się BARDZIEJ języków obcych, jeść ZDROWIEJ, biegać CZĘŚCIEJ.
I tak powstała lista rzeczy, która od 12 miesięcy stoi na moim parapecie i każdego dnia mnie motywuje. Zanim ją wymienię na nową, chcę podsumować, co udało mi się odyć (niby głupi znaczek, a daje tyle radości i motywacji).

DSD II ☑

Pod tym podejrzanym skrótem kryje się certyfikat z niemieckiego. Zdałam na C1! Mimo, że nie oceniłabym mojej znajomości tego języka tak wysoko, jestem z siebie bardzo zadowolona, bo udało mi się zdać ten egzamin, chociaż w liceum uczyłam się niemieckiego o wieeele mniej niż w gimnazjum.
W tym miejscu muszę podziękować Maćkowi, który wkręcił mnie w ten egzamin, bo prawdopodobnie sama bym tego nie ogarnęła i pani Eli cierpliwość i przygotowanie nas.

DSD II egzamin

PRAWO JAZDY ☑

Ten cel udało mi się osiągnąć jeszcze w grudniu. Niesamowite jak w ciągu godziny moje emocje osiągnęły dwie skrajności – od stresu (spotęgowanego przez smutnych w korytarzyku stresu we wrocławskim WORDzie) po euforię.  Za pomoc w odniesieniu sukcesu mi, a także moim przyjaciołom, dziękuję panu Wojtkowi!


RETRO-PARTY ☑

Czyli „osiemnastka”. Dlaczego nie znajduje się na liście na rok 2015?! Nie zamierzałam wyprawiać dużej imprezy. Do pomysłu przekonała mnie Misia, a że jej urodziny są w grudniu, miałam mieć imprezę urodzinową pół roku po urodzinach. I mimo wielu trudności, zrobiłyśmy to! W naszym odczuciu – impreza się bardzo udała. Cudownie było zgromadzić w jednym miejscu tylu wspaniałych ludzi! W dodatku tak pięknie ubranych.

retroparty

STUDNIÓWKA ☑

Co robi na tej liście, jeżeli w grudniu już wiedziałam, że na nią pójdę? Fajnie było widzieć, że „jedyny taki bal w życiu” jeszcze przede mną. A kiedy już było po wszystkim, patrząc na ten „plan” miło było sobie przypominać imprezę „na zamku”. Słysząc historie znajomych i narzekania nauczycieli na salę, nie spodziewałam się, że będę mieć tak cudowną studniówkę! Serio. Jedzenie pyszne, sala piękna, my eleganccy, atmosfera fantastyczna i zabawa w gronie cudownych ludzi do ostatniej piosenki!


MATURY ☑ ☐

Chyba najważniejsze wydarzenie. To ciekawe jak jedno słowo podzieliło ten rok na dwie części. Pierwsza – dużo nauki, a druga – wakacje, które mam wrażenie, wciąż trwają.
Z maturami wiązałam 2 cele. Pierwszy – napisać tak dobrze, żeby dostać się na prawo. Drugi – napisać dobrze matematykę rozszerzoną. Ten przedmiot bardzo determinował moje samopoczucie w liceum, dlatego był dla mnie ważny. Chciałam też udowodnić sobie, że jak się postaram, to osiągnę coś, do czego nie mam predyspozycji.
I naprawdę w to wierzyłam. Szłam na tę maturę z wysoko podniesioną głową, zmotywowana tym, że w ostatnim miesiącu, większość zadań mi wychodziła, a próbne matury pisałam dobrze, celowałam w wysoki wynik. Nie udało się.
Za to z wyników reszty matur jestem bardzo zadowolona. Największym zaskoczeniem było 100% z polskiego rozszerzonego. (Jeżeli jesteś w klasie licealnej i zastanawiasz się nad wyborem przedmiotów – bardzo polecam polski rozszerzony. Do niczego tak dobrze mi się nie przygotowywało. I chyba w żadnym okresie mojego życia, nie obejrzałam tylu filmów. Moim zdaniem jest łatwiejszy, niż podstawowy– wystarczy umieć streścić tekst i dopasować do niego teksty kultury. A jeżeli jesteś z „dwunastki” i na próbnej maturze przekreślono pół twojej pracy opatrując ją komentarzami „bla,bla,bla”, „co to jest? Pamiętnik?”, „takie książki to mogłaś w gimnazjum czytać”, nie przejmuj się i pisz w maju tę maturę, wciąż możesz zdobyć maksa).

EURO-TRIP II 

To miała być kontynuacja poprzednich wakacji, gdy udało mi się zwiedzić 6 europejskich państw. Jednak nie do końca miałam wizję tego „sequela”, dlatego trudno mi powiedzieć, czy mogę to zaliczyć.

Stockholm
Kulka w Sztokholmie

W te wakacje zdecydowanie więcej czasu spędzałam w pracy (rekord – 3 tygodnie w 4 różnych pracach, dzień w dzień pod rząd), ale udało mi się zobaczyć kilka miejsc. Zaczęłam w czerwcu od kilku dni w Berlinie z Kalinką. (Laura, dzięki za nocleg!). Potem Austria z Anią. We wrześniu znowu  z K. poleciałyśmy do najpiękniejszego do tej pory widzianego przez nas miasta – Sztokholmu. A już w październiku, zmęczone po dwóch tygodniach na uczelni uciekłyśmy do słonecznego (!) Londynu. W listopadzie było Drezno, a następna wycieczka czeka na dłuższe i cieplejsze dni. 
Nie narzekam, bo wszystkie tripy były świetne, ale chyba przepiszę to marzenie na przyszły rok myśląc raczej o dłuższej podróży przez Bałkany lub Włochy.

Big Ben London

ŚDM 

Wiedziałam, że Światowe Dni Młodzieży nie będą dla mnie obojętne, ale nie spodziewałam się, że tak mnie pochłoną na ponad 2 tygodnie.
Chociaż miałam wiele wątpliwości, zgodziłam się na przyjęcie do domu dwóch Panamek. Decyzja była trudna, bo po pierwsze miałam mieszkać wtedy tylko z bratem, więc wszystkie obowiązki spadłyby na mnie, a po drugie – pracowałam.
Kiedy okazało się, jak cudownym narodem są Panamczycy, wybłagałam zwolnienie z pracy na kilka dni, żeby tylko przebywać z nimi jak najdłużej. Moje „panamenian sisters” okazały się bardzo otwartymi, życzliwymi i trochę szalonymi dziewczynami. Przyjechały do mnie w środku nocy, a zamiast pójść spać, jadłyśmy tosty i rozmawiałyśmy do późna. Chyba udało mi się też ich nie zagłodzić.

ŚDM Wrocław Panama

To co się działo przez ten czas we Wrocławiu i Krakowie wymaga osobnego wpisu. Nie mam przymiotnika, który mógłby określić tę ogromną życzliwość płynącą od osób z całego świata, którzy pozdrawiali się na ulicach; tę atmosferę w zatłoczonych tramwajach, w których każdy śpiewał w swoim języku; te wydarzenia z udziałem Papieża w Brzegach i noc pod gołym niebem wśród 2,5 miliona młodych z całego świata. Coś przepięknego!
A żeby było jeszcze ciekawiej – na ŚDM pojechałam rowerem. Pozdrawiam całą cudowną ekipę i wszystkich ludzi, którzy pomagali nam podczas naszej pielgrzymki!

pielgrzymka rowerowa na ŚDM

AUTO-STOP ☑☑

W końcu! Po latach czytania blogów autostopowiczów – spełniłam jedno z moich największych marzeń. 3 razy w obcym aucie to nie jest jakiś powalający wynik, ale mimo wszystko satysfakcjonujący. Wiedeń – stacja benzynowa na totalnym zadupiu – Graz i Skavsta – Sztokholm. Muszę kiedyś opisać nasze przygody! A., K. dziękuję za wasze poświęcenie w spełnieniu mojej zachcianki. W drodze do Grazu, podczas rozmowy po niemiecku z kierowcą – Rosjaninem, dowiedziałam się, że dostałam się na kierunek, o którym gadałam od 5 lat (jeżeli mówisz, że na coś pójdziesz, mimo że jeszcze cię nie przyjęli, nawet mimo tego, że ledwo skończyłaś gimnazjum, to może to być tylko prawo).

autostop Wien Graz Stockholm

STUDIA ☑☑

Do końca procesu rekrutacji miałam wątpliwości. Co wybrać? Gdzie iść? I tak skończyłam na dwóch kierunkach. Ciekawostka – składając papiery zabrali mi świadectwo. Powiedziałam, że go potrzebuję, bo składam też na UWr. Pani powiedziała mi, że to nie możliwe studiować 2 kierunki na pierwszym roku (nawet na tym samym wydziale, gdzie większość przedmiotów się powtarza!). Na szczęście miałam też odpis świadectwa.
Po prawie 3 miesiącach studiowania jest bardzo zadowolona. Tak jak pisałam – mam wrażenie, że wakacje się nie skończyły. Uczę się, kiedy chcę, poznaję mnóstwo ludzi, staram się korzystać z tych wszystkich możliwości, które daje studiowanie, mam 3 dni weekendu, bawię się fantastycznie. No i uczę się o rzeczach, które faktycznie mnie interesują. Trochę żałuję, że nie pracuję, ale mało kto chce zatrudnić kogoś na 2 dni w tygodniu.
Jest grudzień, więc jestem świadoma, że za miesiąc, po sesji moje wrażenie na temat studiowania może się bardzo zmienić. Mogę zostać tylko z jednym kierunkiem, albo przez niemożliwość dopasowania planu, albo przez niezdanie. Przynajmniej problem pracy się rozwiąże.

PÓŁ- MARATON 

Zadeklarowałam na blogu, że jak tylko będę pełnoletnia, to go przebiegnę. Byłam nawet na dobrej drodze. Dzięki towarzystwu Piotra biegałam szybciej, częściej i dłużej niż dotychczas. Może gdyby nie popsuł sobie nogi i dalej wyciągał mnie z domu mimo moich beznadziejnych wymówek, to udałoby się nam przebiec te 21 km? (Tak, wiem, kolejna lame excuse)

LECIEĆ ☑☑

Kolejna rzecz, o której marzyłam odkąd tylko pamiętam. A nawet dwie rzeczy – bo w słoiku marzeń (gdyby brat go nie znalazł, to chyba bym o nim zapomniała) miałam 2 marzenia pasujące to tego czasownika. I oba udało mi się w tym roku zrealizować.

Zrobić zdjęcie z samolotu – tak, w wieku 19 lat pierwszy raz leciałam samolotem, ale za to 6 razy w ciągu miesiąca, za łączną kwotę 200 złotych. Uwielbiam ten moment, kiedy na dole pogoda jest przytłaczająca, a ja lecę ponad chmurami, widząc tylko słońce i błękitne niebo; albo wschód słońca; albo nocne miasta; albo piękne, puszyste chmurki. Nie bez powodu wymyśliłam sobie takie dziwne marzenie – po prostu zawsze zachwycały mnie zdjęcia robione z samolotu przez moich znajomych.

zdjęcie z samolotu

Lecieć paralotnią – dziękuję wszystkim za ten urodzinowy prezent. Zakochałam się w tym sporcie (?). I już wiem, że jeśli kiedyś będę buconowatą prawniczką, to zamiast na golfa, będę wydawać pieniądze na loty paralotnią. Jak nie uda mi się dołączyć do palestry, to i tak znajdę sposób, żeby kupić sobie kolorowe skrzydło i co jakiś czas pojechać w góry, żeby polatać. Zastanawiam się też nad zrobieniem w przyszłe wakacje kursu. Kosztuje 2 tysiące, ale w cenie jest chyba 20 samodzielnych lotów.
Narodziny tego marzenia możecie zobaczyć tu.

paralotnia

ODDAWAĆ KREW ☐

Naprawdę wstyd mi tego nie odznaczać, bo wydawało się najłatwiejszą do realizacji rzeczą z listy. Tym bardziej, że po pierwszym oddaniu krwi, w tamtym roku, czułam się wspaniale. A teraz? Kilka razy próbowałam się wybrać, ale nie mogłam znaleźć kogoś, kto by poszedł ze mną, a potem już nie mogłam. Mam nadzieję, że mój organizm się ogarnie i w przyszłym roku już nie będzie problemu. A na razie zapisałam się do potencjalnych dawców szpiku. Też świetna akcja.



Z każdym Sylwestrem lubię spojrzeć wstecz i zobaczyć ile dobrych rzeczy się zdarzyło, jakie błędy popełniłam, a z czego jestem dumna. Dziękuję wszystkim, którzy przy mnie byli w tym roku (pisanie tego podsumowania uświadomiło mi, jak wiele zawdzięczam innym), ludziom których znam od urodzenia, 13 lat i tym, których poznaję od 3 miesięcy. Jesteście fantastyczni! Życzę Wam Nowego Roku pełnego pozytywnych wrażeń, przekraczania strefy komfortu i wspierających ludzi wokół!


Po więcej pięknych momentów tego roku zapraszam na instagram @marta_delag

  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze