Pada, więc z plażowania nici. Żeby nie marnować wakacji planujemy zwiedzić okolicę. Na pierwszy ogień idzie Zielona Góra. Pogoda tak zachęca do zwiedzania, że najchętniej poczytałabym w Empiku, no ale nie po to wyjechałam z Wrocławia. Tata przypomina sobie o palmiarni , którą odwiedził 30 lat temu na kolonii.
Po drodze mijamy ładną rzeźbę. Została wykonana na wystawę zorganizowaną podczas igrzysk olimpijskich w Berlinie w 1936 roku. Boję się koni, ale przełamuję strach i na tym robię sobie zdjęcie.
Przed palmiarnią znajduje się ciekawa fontanna z kulą ziemską. Kolejna fotka z golasem :)
Wchodzimy.
Ładne miejsce. Restauracja pod palmami. Na dole eleganckie stoliki, w górze ogromne liście palm i innych tropikalnych roślin.Mogłabym mieć tu wesele :) Jest też wodospad i akwarium z dużymi, niemiłymi rybami, które nie chciały zrobić sobie ze mną zdjęcia.
ryba, uśmiech! |
Dla odwiedzających przeznaczone są jeszcze 2 piętra. Jestem nieco zawiedziona brakiem możliwości wejścia na dach, ale stratę rekompensują widoki na miasto z kładki widokowej. W końcu rozumiem skąd nazwa Zielona Góra. Miasto rzeczywiście położone jest na górze.
Kierujemy się w stronę centrum, po drodze mijamy winnicę. Na ziemiach lubelskich jest tak zwany szlak wina i miodu. To właśnie w Zielonej Górze została założona pierwsza w Niemczech wytwórnia wina musującego!
Przechodzimy przez centrum handlowe i szukamy Starówki, nie jest nam dane ją zobaczyć, gdyż znowu zaczyna padać. Wracamy do galerii handlowej, posilamy się pysznymi lodami i jedziemy zobaczyć zamek w Sulechowie. Okazuje się, że został przerobiony na dom kultury i informację turystyczną, można więc tylko (a właściwie bez obecności pracownika tegoż domu nie można) wejść na drewnianą wieżę i podziwiać pracownie artystyczne i pokój do bilarda. W największej sali znajduje się jeszcze muzeum tych ziem.
widok zapiera dech w piersiach -.- |
na szczycie "wieży" |
Miła pani z informacji zarzuca nas kilkunastoma ulotkami informujących o pobliskich (i znacznie dalszych) atrakcjach. Dziękujemy i wsiadamy do auta. Mam ochotę uczestniczyć w dniach otwartych winnicy z pokazem i degustacją, ale w tak deszczowy dzień to nie ma szans się udać, więc przeglądam inne ulotki. Muzea, kościoły... jest! Międzyrzecki Rejon Umocniony! Uwielbiam podziemia! Byłam już w bunkrach walimskich, ... i Srebnej Twierdzy.
Z ulotki dowiaduję się, że w Pętli Boryszyńskiej jest wojskowy, samowystarczalny obiekt 18 m pod ziemią z koleją, elektrownią, studnią, koszarami i magazynami amunicji. Kolej pod ziemią? Jedziemy!
0 komentarze