Sobota na weekend

By Marta Deląg - 21:42

21 września
Europejski Dzień Języków Obcych
Dolnośląski Festiwal Nauki
Tydzień Zrównoważonego Transportu
Europejska Noc Literatury
Sprzątanie Świata

Wszystko nakłada się na tę sobotę, więc jest z czego wybierać. Zgodnie z sumiennie realizowanym planem, obowiązki kończę załatwiać w piątek, a weekend jest mój, więc bez wyrzutów sumienia, planuję dzisiejszy dzień.

Zastanawiam się z kim się wybrać, gdy stwierdziam, że wszyscy śpią. Wybór pada na młodszego brata. Co prawda początkowe plany zwiedzania zajezdni sami sobie krzyżujemy, spóźniając się na autobus, ale niezniechęceni idziemy na tramwaj. Jedziemy w mój drugi, po Dzielnicy Wzajemnego Szacunku , ulubiony rejon we Wrocławiu- okolice Opery i Teatru Lalek.









Chcemy przejechać się konnym tramwajem, ale na miejscu widzimy tylko policję usuwającą samochody z ulicy.

Nie lubię tracić czasu, więc idę do mediateki.
Tu pada pytanie:
-Państwo na zajęcia?
I choć tego nie planowałam, lądujemy na pufach w ciemnym pomieszczeniu, w którym rozlega się piękna muzyka. Polecam kliknąć poniżej i się wczuć w klimat :)


Potem jeszcze "Październik" Piotra Czajkowskiego, "Jesień" Aleksandra Lasonia i "Jesień" Astora Piazzolli. Nietrudno się domyślić co było tematem zajęć.
Po krótkim wykładzie, dzieci inspirując się muzyką mają stworzyć coś z klocków, albo w specjalnym programie komputerowym.

mój kreatywny braciszek
Gdy wychodzimy, kursuje już konny tramwaj





A potem idziemy do Parku Wiedzy zorganizowanego z okazji Festiwalu Nauki. Można podziwiać robaki, robić doświadczenia, próbować sałatek z różnych stron europy, bawić się wojskowym sprzętem i robotami.

zanim powstał śrubokręt... 


coś mi nie wyszło z tą ostrością 
szukamy enzymów w proszku do prania
a tu już ja-naukowiec!
prąd z cytryn!
czyż chemia nie jest piękna?

Idziemy do mojej byłej szkoły językowej. Tam obchody Święta Języków Obcych. Trafiamy na "health food we Francji", a tam bagietki, sery, ciastka francuskie z szynką schwalzlandzką oraz gruszką, orzechami, serem pleśniowym i żurawiną (pycha!) oraz pseudosushi czyli surowy łosoś w czymś zielonym.


Uczta dla kubków smakowych, a to nie koniec. Idziemy do kolejnej sali, a tam warsztat kulinarny połączony z degustacją hiszpańskiego tapas. Kucharz na bieżąco przygotowuje kolejne- różne, przeróżne. Z kawiorem, mięsem wołowym w sezamie (o jakiejś dziwnej nazwie) i innymi kolorowymi pastami. Przyznaję- część lepiej wygląda niż smakuje.




Czas zrzucić te kalorie. Idziemy na zumbę. I jest to jedno z większych moich odkryć ostatnich miesięcy. Początkowo tylko się przyglądamy, ale widząc uśmiech i energię prowadzących szybko dołączamy. Z wiadomych powodów nie ma zdjęć. A szkoda, bo byłyby na pewno pozytywne- tak jak ten taniec. 

I na koniec- uzupełnienie straconych przez ruch i śmiech kalorii. Czyli najlepsza promocja Szwajcarii.


Dłuugi stół i duużo czekolady!
Z płatkami, żelkami, owocami, bakaliami, nawet kwiatami!
Kusi mnie z czerwonymi owocami. Już po pierwszym gryzie, daje się słyszeć mój pisk. Owoce okazują się być chilli. 

Ostatnim punktem dnia ma być przejazd tramwajem wodnym. Dochodzimy do przystani obok Muzeum Narodowego i szybko rezygnujemy widząc kolejkę. Pozostaje zadowolić się zdjęciem i powrotem do domu zwykłym tramwajem. To był dobry dzień! 



  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze