Z drżącym sercem wysiadam na przystanku pl. Zgody. Uzbrojona zaledwie w gaz pieprzowy i aparat wyruszam na przechadzkę po prawdopodobnie najniebezpieczniejszej dzielnicy Wrocławia.
To miejsce od zawsze mnie fascynowało. Może dlatego, że mieszkałam tu przez zdecydowaną większość mojego życia? Jednak przez te kilkanaście lat poznałam może 5% tej dzielnicy.
Dzieci z książek, większość czasu spędzają bawiąc się na podwórku. Ja na swoim byłam zaledwie kilka razy. Nie, nie byłam aspołeczna. Po prostu w piaskownicy było więcej psich kup niż piasku. Raz chciałam wziąć przykład z dzieci z książek. Wzięłam piłkę i poszłam po koleżankę. Po powrocie nie mogłam zrozumieć, co zrobiłam źle. Przecież zabawa moich małych literackich bohaterów nie polegała na wyciąganiu piłki z kosza na śmieci, albo spod samochodów...
Niestety moje podwórko oferowało tylko takie atrakcje.
Ale nie to było najgorsze. Dziecięca wyobraźnia potrafi zdziałać cuda. Tylko moim rodzicom nie bardzo podobał się pomysł spędzania czasu na podwórku. Dziś myślę, że też nie chciałabym, by moje dzieci bawiły się w takim miejscu.
To właściwie nie jest moje podwórko. Wręcz przeciwnie. Zazdrościłam koleżance mieszkającej w budynku widocznym na zdjęciu wyżej, miejsca zamieszkania. Miasto wybudowało obok jej kamienicy plac zabaw - obiekt moich marzeń.
Dzisiaj ten "wypasiony" plac zabaw to połamane ławki i popisane zabawki. Nie potrafię zrozumieć dlaczego żyjący w nienajlepszych warunkach, zamiast zrobić coś by je polepszyć, tylko pogarszają sytuację.
Myślicie może, że to mało "edndrorfinowy" wpis. Pisałam przecież, że "Trójkąt" mnie fascynuje. Raczej nie przyczyniły się do tego połamane ławki i wulgarne napisy.
Więc co, według mnie, nadaje piękna temu omijanemu przez Wrocławian i turystów miejscu? Miejscu, które przed wojną było reprezentatywną dzielnicą Wrocławia?
Oczywiście architektura. Te bardzo zniszczone kamienice kryją w sobie skarby. Nie tylko ukryte. czasem wystarczy podnieść głowę do góry. Na powyższym zdjęciu- ulica Miernicza. Gwiazda polskiego i światowego kina. Grała m. in. Warszawę, Wiedeń, Berlin i Rotterdam. Dziś przed- i powojenny klimat psują tylko samochody i talerze satelitarne.
Z pozoru budynki na Trójkącie wydają się być szpetne i nic nie warte. Dlaczego więc by ich nie wyburzyć i nie postawić nowoczesnych apartamentowców takich jak ten?
Zdjęcia nieprzypadkowo przedstawione na zasadzie kontrastu |
Odpowiedzią oczywiście są pieniądze, ale też fakt, że układ urbanistyczny zespołu Przedmieścia Oławskiego (oficjalna nazwa "Trójkąta") jest wpisany do rejestru zabytków. Takie brzydactwa? Przecież nie każdy stary budynek musi być od razu zabytkiem. Być może taka myśl pojawiła się w twojej głowie. Poniżej moja odpowiedź.
Kto dziś na budynkach mieszkalnych umieszcza płaskorzeźby, a nawet rzeźby? Przy wejściu do której XXI wiecznej budowli możemy zobaczyć tak dekoracyjne portale? Albo bogate zdobienia przy oknach? Żadnym.
Przedmieście Oławskie to według mnie perła architektury XIX i XX wiecznej. Gdybym miała biżuterię z pereł przechowywałabym ją w odpowiednich warunkach, bo inaczej straciłaby swój blask i zestarzałaby się. Na pewno nie wypisywałabym na niej przekleństw. Na "Trójkącie" znajduje się wrocławski skarb. Dlaczego takie bogactwo jest zapomniane, poniewierane i niszczone?
0 komentarze