Ren to całkiem duża rzeczka przepływająca przez 6 państw. W ciągu tygodnia miałam okazję znaleźć się na terytorium trzech z nich. Dziś opowiem co widziałam nad brzegiem Renu w kraju czekolady, sera i scyzoryków!
Celem naszej wycieczki było jezioro Bodeńskie- trzecie pod względem wielkości w Europie, znajdujące się na granicy Austrii, Niemiec i Szwajcarii. Po drodze mijaliśmy Schwarzwald (nawet przejeżdżaliśmy przez jego góry), górskie chatki, zamki, wiatraki, wydawnictwo m.in. Focusa i największy kibel na świecie. Na postoju mogliśmy rozprostować nogi na placu zabaw i zobaczyć wygasłe wulkany, a nawet Alpy. Po około dwóch jazdy godzinach przekroczyliśmy granicę ze Szwajcarią.
To był kiedyś wulkan |
W tle delikatny zarys Alp |
Najpierw pojechaliśmy zobaczyć największy wodospad (pod względem przepływu) w Europie- Rheinfall. Niestety nie był na tyle duży bym mogła wykreślić swoje marzenie o zobaczeniu dużego wodospadu, ale był naprawdę ładny. Można podpłynąć do niego łódką i oglądać go z bliska z tego głazu, który zobaczycie na zdjęciach. My oglądaliśmy go z innej perspektywy. Ciekawostka: woda była przejrzysta!
klasycznie |
Tym razem humor (albo instrukcja dla idiotów) w szwajcarskiej toalecie |
Poczuć się jak na wodospadzie |
Kolejnym punktem wycieczki było średniowieczne miasteczko Stein am Rhein [Kamyk nad Renem]. Jak sama nazwa wskazuje znajduje się nad Renem. Rzeka wręcz przecina je na pół. Z całą moją miłością do Wrocławia, to jednak właśnie tam był najpiękniejszy rynek jaki w życiu widziałam. My mamy freski tylko na "Kaminicy pod siedmioma elektorami", a tam znajdowały się na prawie każdym budynku. Zdjęcia nie oddadzą uroku tego miasteczka i jego architektury. Wykusze, okiennice, pruski mur...
Zawsze lubiłam średniowiecze, dlatego czułam się cudownie odkrywając kolejne miejsca, np. średniowieczny klasztor.
Brama do miasta |
Szwajcarski zegar |
Wejście na dziedziniec klasztoru |
Piwnica mnichów |
Nad miastem, na górze znajduje się zamek |
kiblowy humor po raz kolejny |
Po jednej stronie rzeki |
I po drugiej |
gołąb samobójca |
Zrobiłam zakupy, czyli kupiłam szwajcarską czekoladę i wróciłam do autokaru. Mieliśmy problem z dojazdem nad jezioro. W końcu zatrzymaliśmy się na jakiejś plaży. Niestety zobaczyliśmy tylko fragment Bodensee i nawet Zeppeliny nie latały. Mimo wszystko mogliśmy miło spędzić czas grając w piłkę, albo odpoczywając. Wracając do Kehl przejeżdżaliśmy przez region specjalizujący się w wyrabianiu zegarów z kukułką.
Podobno największy zegar z kukułką na świecie |
9 komentarze
Zdjęcia są po prostu cudowne, do tego stopnia, że pozwoliłam sobie jedno zachomikować i ustawić jako tapetę w komputerze (z kamieniczkami *____* ) :)) Będę patrzeć, wzdychać i marzyć o podróżach! Dziękuję za przyjemne umilenie porannej kawy :P
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak miły komentarz! :) umiliłaś mi poranną naukę matematyki ;)
UsuńAle tam pięknie :o Ładne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńTen zegar z kukułką robi mega wrażenie!
OdpowiedzUsuńCudowne zdjęcia. Teraz to mam chrapkę na podróże.
OdpowiedzUsuńNajwiększy kibel? :D
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia!
Tak, tylko zdjęcie robiłam jadąc i nie wyszło :(
UsuńDzięki :)
Bardzo ładne zdjęcia , az mi się przyjemniej zrobiło :3
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia , aż się napatrzeć nie mogę :)
OdpowiedzUsuńW tym miejscu jeszcze nie byłam , ale mnie zachęciłaś. Jak nadarzy się okazja to na pewno się tam wybiorę :)