14,5 rzeczy, które mnie zdziwiły w Berlinie

By Marta Deląg - 22:26


Pojechałam do Berlina z mglistym wyobrażeniem o tym mieście, ciekawością i koleżanką. Wróciłam pełna wrażeń i opinii. Może nie do końca poprawnymi, bo ciężko je wyrobić w 3 dni,  ale dzięki nim powstaje właśnie jeden z lepszych moich wpisów. Widocznie jestem mało światowa, bo dziwiłam się na każdym kroku. Dlatego ta notka  będzie długa. Pisałam ją tydzień, w 90% w tramwajach, o kosmicznej godzinie 5 rano. Więc żeby nie przedłużać, kończę wstęp.

1. Nie jest idealnie
Tyle się nasłuchałam jak w Niemczech jest czysto i estetycznie. Faktycznie będąc w okolicach Schwarzwaldu byłam zachwycona. Jedak w Berlinie, w pierwszym pociągu, do którego wsiadłyśmy zobaczyłyśmy (i niestety poczułyśmy) wielką plamę żółtej cieczy wiadomego pochodzenia. Później nie raz widziałyśmy szokujące przecież w tym pedantycznym kraju śmieci albo końską kupę na reprezentacyjnej ulicy Berlina. Nie odczułam niemieckiego pedantyzmu, ale może dlatego, że...


2. Prawie nie ma tam Niemców
Nie zdarzyło się żebyśmy w U-Bahnie/S-bahnie/tramwaju/autobusie nie jechały z jakimś Azjatą. Jedynym środkiem transportu, w którym byłyśmy tylko wśród "białych" było auto mojego wujka. Otulone w  chusty muzułmanki z gromadką dzieci też nie są niczym dziwnym. Nie mówiąc o Polakach. Chociaż niekoniecznie mówiących po polsku
"Właśnie wyszłem."
~Polak w berlińskim metrze
Tylko w Berlinie też o zrobienie zdjęcia poprosił mnie czarnoskóry mężczyzna mający skośne oczy.

3. Niemcy Berlińczycy są bardzo mili
Ilekroć zapytałyśmy o drogę, natychmiast z entuzjazmem nam ją wskazywano. Nawet jak nie spytałyśmy, to pewna para spytała, czy nie potrzebujemy pomocy i zaprowadziła nas na stację metra. Innym razem w kiosku spytałyśmy o mapkę. Mężczyzna opisał nam dokładnie drogę do miejsca, w którym możemy ją dostać za darmo. "Ich habe, aber teuer". Czyżbyśmy z daleka wyglądały na biedne Polki? Przecież nie nosiłyśmy...

4. Skarpet do sandałów
Tak postrzegają Polaków. Chyba tylko Polacy. Przez całe życie w mojej "Cebulandii" nie widziałam tylu możliwości łączenia skarpet z sandałami, co w Berlinie przez 3 dni. Moim faworytem zostały neonowo-żółte skarpetki dobrane do skórzanych sandałków. Zdjęcia niestety nie zrobiłam, bo mój model za bardzo się ruszał. Za to pokazuję szyk mody z gazetki ze Złotych Tarasów. A propos...



5. Niektóre berlińskie centra handlowe wyglądają jak bazary
Przyzwyczaiłam się, że mogę skoczyć do galerii z przyjaciółką, pochodzić po wybranych sklepach, odpocząć, zjeść coś. Albo przynajmniej przeczekać deszcz. 
Pierwszego dnia, mocno zmęczone i coraz bardziej mokre postanowiłyśmy odpocząć od zwiedzania i pójść na małe zakupy. Wchodzimy do dobrze nam ze słuchu znanego domu handlowego KaDeWe i mamy wrażenie, że jesteśmy na lepszej wersji Świebodzkiego (dworzec we Wrocławiu, bardziej znany jako targ). Chanel, Gucci, Kors i wszyscy inni mniej lub bardziej znani projektanci na jednej powierzchni, poprzedzielane czasem delikatnymi ściankami. Tak jakby takie znane marki nie było stać na wynajem osobnych pomieszczeń. Wchodząc do pięknej z zewnątrz La Fayette nie da się przejść bez potknięcia o torebki za 5000 euro.


A po zakupach nie odpoczniesz, jeśli nie stać cię na miejsce w restauracji, gdyż...

6. W Berlinie nie ma ławek
Przynajmniej nie tam, gdzie ich potrzebowałyśmy. W budynkach, na placach, przystankach. Na Alexanderplatz ludzie siedzą na ziemi jak kury na grzędzie. A na przystanku można nawet znaleźć pojedyncze krzesełko. Co  jest męczące, gdy jest was >1 i ...


7.Przyjeżdża co drugi autobus
Serio. Może tylko miałyśmy takiego pecha, ale autobusy przyjeżdżały o czasie. Tylko, że nie zawsze. 5 na 10 razy musiałyśmy czekać na kolejny pojazd z rozkładu. Widocznie pozostałe 5 razy, od razu trafiłyśmy na ten prawidłowy "co drugi". Za to U-Bahny i S-Bahny jeździły bez zarzutu. Ciekawostką jednak są


8. Kasowniki na przystankach.
Po tym jak legalnie kupiłyśmy bilety, weszłyśmy do metra i wyszłyśmy ze wspomnianej kałuży szczochów, chciałyśmy skasować warty 6 euro papierek. 
Gdyby ktoś we wrocławskim tramwaju spytał mnie gdzie jest kasownik, to bym go wyśmiała. Jednak sama musiałam zadać to pytanie. Odpowiedź- draußen. Czyli, że bilet trzeba skasować na stacji metra, nie wewnątrz. Ochrona przed oszustami, czy cięcie kosztów? Żeby starczyło na...



9. Nowe zabytki?
Wszędzie rusztowania i dźwigi. Normalne dla rozwijającego się miasta. Ale zdziwił mnie widok budowanego zamku. Na co komu zamek w XXI wieku? W Poczdamie, większość "zabytków" też wyglądała bardzo świeżo. Miałyśmy z tego niezły ubaw.
Żeby nie wyjść na ignorantkę sprawdziłam, gdzie popełniam błąd w myśleniu. Te budynki po prostu są odbudowywane. Od zera. Widziałyśmy nawet nowe ruiny. Z plastikowymi oknami. A propos...


10. "Niemcy nie mają wyczucia kiczu"
Do tego wniosku doszłyśmy z Kaliną widząc najpierw wspomnianą "ruinę" z rynną, domofonem i plastikowymi oknami nawet nie próbującymi udawać, że są stare; czerwony napis na pałacu informujący, że to pałac; kiczowate, podarte lampiony przed pięknym Reichstagiem; plastikowe "zabytki" i wystające w wielu miejscach Berlina różowe i niebieskie rury. Nigdzie w Polsce nie widziałam też tylu...


11. "Złotych gówien" na dachach
Mimo, że brzydko się o nich wyraziłam, podobały mi się, bo ułatwiały nawigację w mieście. Po prostu kierowałyśmy się na jakieś "złote gówno" i znajdowałyśmy się przed pięknym kościołem zbudowanym 2 lata temu.



12. Raj dla rowerzystów
Ścieżki rowerowe są WSZĘDZIE. I nie kończą się na środku ulicy, jak we Wrocławiu. Niekiedy nawet dwukierunkowe. Smutne tylko, że wypożyczenie roweru na jeden dzień jest droższe niż dzienny bilet na całą komunikację. Co nie zmienia faktu, że zazdroszczę berlińczykom-rowerzystom, bo mają gdzie jeździć i ani kierowcy na nich nie trąbią, ani piesi nie grożą, że im zaj***ą, ani policja nie chce im wystawić mandatu. (Z każdą z tych sytuacji spotkałam się w te wakacje)


13. Ławek może nie ma, ale są trawniki
Dużo trawników. Przystrzyżonych. Mięciutkich. I można je deptać. I na nich leżeć. I robić pikniki! Nawet przed katedrą. To takie piękne :) Leżałyśmy na berlińskich i poczdamskich trawnikach średnio raz na godzinę. Niemcy też wydają się lubić tę formę odpoczynku. Niekoniecznie w ubraniach. W ciągu 3 dni widziałyśmy 2 nagich mężczyzn i jednego z odkrytą pewną częścią ciała (nie, nie ręką). Przez to berlińskie parki straciły w moich oczach.
Z rzeczy, które mnie nie zdziwiły, ale nie wszyscy o tym wiedzą- w Niemczech można pić alkohol w miejscach publicznych. A wino i piwo od 16 lat. Tak więc legalne pikniki z winem tylko w Niemczech. I prawie całej reszcie Europy. Mimo to jest tam bezpiecznie,
bo...



14. Za każdym rogiem Polizei
Przed wyjazdem na jakimś blogu przeczytałam, że w Berlinie można spokojnie pójść biegać o 3 w nocy. Niestety nie spróbowałam. Jeszcze. Ale przekonałam się, że faktycznie, gdzie się nie obrócę, to widzę zielony radiowóz. Z resztą wróciłyśmy całe i zdrowe oraz bardzo szczęśliwe!

ps. Tak naprawdę najbardziej zdziwiły mnie uliczne światła. Pierwszego dnia wybuchałyśmy śmiechem za każdym razem jak dochodziłyśmy do pasów.

  • Share:

You Might Also Like

5 komentarze

  1. Bardzo ciekawy artykuł. ;) Nigdy nie byłem ani w Berlinie, ani w Niemczech, ale po przeczytaniu tego wpisu myślę że warto się tam jednak wybrać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ! Trawniki mam nadzieję nie są pełne min :D

    pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie :)
    katarzynaso.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. A podobno tylko Polacy uważają za trend skarpetki z sandałami, a tu proszę... :P
    Podoba mi się Twój nowy nagłówek :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Interesujace przeczytac (przypadkowo w sumie :D ) jak inaczej i ciekawiej widzi to osoba, dla ktorej cos takiego nie jest codziennoscia i oczywistoscia. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie kiedyś zdziwieniem było, gdy nocowała u nas rodzina mieszkająca na co dzień w małej miejscowości i nie mogła zasnąć przez uliczny hałas i lampy.
      Dla mnie było to normalne, że jeżdżą tramwaje, a pod Żabką kłócą się pijaczki :D

      Usuń