Cholera. Znowu. Egzaminy. Powinnam się uczyć, a piszę. Ponad tydzień nie chciało mi się skończyć notki "o bułkach", a teraz nie potrafię oderwać się od klawiatury, chociaż głos w głowie podpowiada mi, że blog, który czytają moi znajomi i rodzina nie jest dobrym miejscem do prywatnych przemyśleń.
Najwyżej zaraz usunę.
Oglądałam na yt wykład o bryle sztywnej. Notowałam, próbowałam zrozumieć, gdy po raz kolejny dzisiejszego dnia zapukała do mej głowy myśl :
"Stara, co ty robisz? Przecież
a) nie sprawia ci to przyjemności
b) nie zamierzasz wiązać swojej przyszłości z fizyką"
W piątek jechałam z koleżanką do szkoły. Odpytywałam ją z historii i wtedy zauważyłam, jak bardzo tęsknię za tym przedmiotem. Zaczęłam się zastanawiać też, czy nie łatwiej będzie mi zdać maturę z rozszerzonej matematyki, niż historii. Jedno z tego zdać muszę. Tylko czy wolę nadrabiać 2 lata zaległości i setki stron notatek, czy udowodnić sobie i wszystkim wkoło, że dam radę z tą matematyką. Bo wierzę, że dam. Zawsze wszystko mi się udaje. A jak nie, to o tym zapominam.
Ale nie chcę, żeby mój optymizm pokrzyżował mi plany na przyszłość.
Chociaż one też nie są sztywno ustalone. Z technicznych kierunków nie interesuje mnie nic. Z medycznych już tak, ale nie mam w szkole ani biologii, ani chemii. A z humanistycznych tylko prawo wiąże się z godnymi pieniędzmi, które będą mi potrzebne do spełnienia drugiej części planów dotyczących przyszłości - spełniania marzeń, podróży, odkrywania świata. Z resztą ta dziedzina naprawdę mnie interesuje.
A w ogóle ze wszystkich przedmiotów szkolnych i tak najbardziej potrzebne są mi języki obce. Których niestety łącznie mam 5 godzin w tygodniu.
W mojej głowie od kilku godzin rośnie "drzewko decyzyjne". Co chwilę wyrastają nowe gałęzie za i przeciw zmianie szkoły. Wiem, że jak się rano obudzę, to emocje opadną. Dlatego powinnam iść spać. Ale jestem za bardzo rozbudzona. Powinnam wykorzystać to na naukę. Tylko, że za każdym razem, gdy zaczynam czytać o momencie pędu i siły znowu zastanawiam się, czy jednak nie pomyliłam się układając moje idealne życie.
Przepraszam jeśli straciłeś 3 minuty życia na czytanie tych bzdur. Nie pójdę biegać o północy. Przynajmniej się wygadałam.
0 komentarze