Czerwiec- lato, wakacje, najdłuższe dni. Czego pragnąć więcej? Jednak ten miesiąc mojego życia nie należy do najbardziej udanych. Wytwarzałam za mało endorfin, miałam gorsze dni. Ale zgodnie z filozofią sinusoidy teraz będzie tylko lepiej :)
Co nie znaczy, że cały czerwiec siedziałam w domu i płakałam w poduszkę...
1. Starałam się cieszyć z małych rzeczy.
Ciekawa wystawa (?) na rynku, uroczy ogródek kawiarniany, świeże kwiaty w pokoju, yerba mate o poranku, zapach lawendy przed szkołą, ładna pogoda, piękny zachód słońca, odkrycie ładnej uliczki, znalezienie świetnej piosenki, uśmiech rowerzysty... są rzeczy, które nic nie kosztują, a robią szczęście.
Jak co miesiąc- starałam się. Wciąż nie jest idealnie. Czasem mi się nie chce. Jednak zielona herbata, owsianka i siemię lniane na stałe zagościli w moim menu. Im też poświęcałam prawie każdy poranek (zdj. 1).
W ładną pogodę przemieszczałam się na rowerze (nawet się z nim pokłóciłam (zdj. 4) ), czasem jeździłam na rolkach, rzadko biegałam.
To był zdecydowanie ich miesiąc. Żałuję tylko, że wciąż kupowałam je w tym samym miejscu. Ani razu nie trafiłam na tak pyszne, jak te w Niemczech. Mimo wszystko, nie było tygodnia bez smoothie, musu, koktajlu, sałatki, ciasta czy lodów z truskawek.
4. Praga!
Klasowa wycieczka to jedne z najlepszych dni czerwca. Jakoś najlepiej się czuję w miejscach, które widzę pierwszy raz. Do tego kochani ludzie i mamy weekend idealny! Więcej zdjęć ze stolicy Czech tutaj.
na dole- sklep z milionem matrioszek, selfie w Skalnym Mieście i klasyczne czeskie zakupy |
Dzięki wakacjom mam w końcu czas na od dawna planowane spotkania, ale też spędzenie czasu z ludźmi, z którymi żyję na co dzień. Zdjęcia zrobiłam podczas festynu w parku Staromiejskim. Po raz kolejny mogłam poczuć się dzieckiem oglądając przedstawienie Bajkobusu (polecam!), jedząc watę cukrową, robiąc bańki i jeżdżąc na tej pięknej karuzeli.
W takich momentach przydaje się młodsze rodzeństwo :D
6. dumy i nie dumy
1. Przeżyłam semestralne i nawet zdałam z przyzwoitą średnią :)
2. Matematyka- zupełnie nie wiem co robimy. Chyba muszę w końcu kupić książkę
3. W końcu zrobiłam porządek w szafie
4. Pomalowałam stolik, lustro (no dobra, to tata) i zrobiłam "sztukę", która pierwszej nocy spadła mi na głowę :D
5. zakup miesiąca- hula hop!
Nie chcąc zmarnować ani jednego dnia wakacji stworzyłam projekt #happyholidays. Zamierzam spędzić każdy dzień w sposób ciekawy i szczęśliwy. Rezultatami chwalę się na insta, ale pewnie też pojawią się na blogu. Do tej pory nadrobiłam kilka spotkań z przyjaciółmi, byłam na pięknym koncercie w filharmonii, biegałam po całym mieście grając w grę miejską i w końcu zobaczyłam czym są Improwizowane Poniedziałki.
Życzę wszystkim wakacji pełnych endorfinowych wrażeń!
4 komentarze
Świetne podsumowanie :)
OdpowiedzUsuńŚwietne podsumowanie.
OdpowiedzUsuńTak patrzę na ten pomarańczowy budynek i zastanawiam się, skąd ja go kojarzę? A to przecież wrocławski dworzec! :D
OdpowiedzUsuńZielona herbata, truskawki i Kofola <3 Ostatnio tata przywiózł mi 6 litrów ze Słowacji, ale już nic nie zostało :<
Ten sklep z matrioszkami dobrze by na mnie zarobił, uwielbiam je!
Widzę też moją ukochaną funkcję kwadratową! :)
Mi Kofola nie zasmakowała, w przeciwieństwie do moich braci :D
Usuńja patrzę na tę tablicę i nic nie widzę :D